Na peronie jak co roku same tłumy. Victoria trzymając trybutów obok siebie, szczerzyła zęby i mrugała do reporterów jakby to ona była tutaj gwiazdą. Wiedziała co na nich działa i jak należy postępować. To wszystko gra i kłamstwa i nie widziała w tym nic złego. Nie pochwalała trybutów, którzy nie umieli przełknąć swojej dumy i obserwowali tych ludzi z nienawiścią. Przecież właśnie od nich zależy ich marny los i czy tego chcieli czy nie są ich marionetkami. Sztuką jest dodać coś od siebie i wykorzystać role, którą musisz grać. Nie wiadomo czy David i Luluchna zdają sobie z tego sprawę.
Przed budynkiem stało piękne, czarne auto. Odjechali z piskiem opon i towarzyszącego im na każdym kroku dźwięku fleszy.
wszyscy z/t salon