-5 minut- powtórzyła głucho.
Nie zdążyła nawet usiąść, gdy do pokoju wpadł Quinn. Nie mówił nic, od razu porwał ją w ramiona. Była mu za to wdzięczna, bo w tej chwili nie potrzebowała jakichś pocieszających gadek ani zapewnień, że wszystko będzie dobrze, tylko jego dotyku, jego czułości i wsparcia.
-Nie myśl o tym...- poprosiła nagle.
Wiedziała, że tak samo jak w jej, w jego głowie tworzą się czarne, najczarniejsze scenariusze.
-Ja... teraz wydaje mi się, że mam jakąkolwiek szansę, ale...
Poczuła, że jego uścisk stał się mocniejszy.
-Po prostu zrób wszystko, żeby przeżyć- szepnął- Wiesz, że nie mogę Cię stracić. Śmierć rodziców była wystarczającym ciosem.
-Ale nawet jeśli...
-Daisy...
-Nawet jeśli- znacząco podniosła głos- Jeśli mi się nie uda... Wiedz, że się starałam... Z całych sił... I... nie myśl o tym, co jest i co mogłoby być, ale...- głos zaczął jej się łamać- Po prostu pamiętaj o mnie...
-Nie zapomnę Cię nigdy...
-Kocham Cię...
-Ja Ciebie też... ja Ciebie też...
Więcej nie trzeba było. Trwali w objęciach i czekali na zjawienie się kogoś, kto ich rozdzieli. Być może na zawsze.